trwa inicjalizacja, prosze czekac...tutaj

piątek, 27 lutego 2015

...ale przyjaciółkę mam zajebiaszczą! :D



  No więc.. Co ja tu.. ach tak przyjaźń. To nie "słitaśne" nocowanka u koleżanki, czy pożyczanie trampek (wiem, że przedstawiam to w dość płytki sposób, ale wyolbrzymiam, żeby to widocznie pokazać) , to coś więcej, to tysiące przeżytych razem trudnych chwil, akcji lub chwil w rozłące. To  świadomość bliskości drugiej osoby bez względu na odległość czy odmienne charaktery. Nienawidzę, po prostu nienawidzę, jak widzę takie hidżry*, które są wszystkie tak płytkie i  fałszywe, że nie potrafią pojąć co to jest prawdziwa przyjaźń, a kiedy któraś cierpi, one udają, że nie widzą i zajmują się sobą. Chamstwo i prostactwo!
Jak wspomniałam w poprzednim poście dopiero od niedawna mą przyjaciółkę <<tak nazywam . Nie lubię nadużywać tego słowa, bo im częściej go używam, tym bardziej wydaje mi się ono takie rzeczowe i puste, choć nasze relacje wcale takie nie są . Długo by tu mówić o och > przyjaźni . Każdy powinien wiedzieć, co to znaczy, zanim kogoś tak nazwie, bo to nie tylko nazwa. Wydaję mi się, że piszę rzeczy jasne i oczywiste, ale jak patrze na poniektóre osoby, które "przyjaźnią się" z innymi osobami ( nie mówię o żartach, w których celowo kogoś nazywamy przyjacielem dla zabawy) tak powierzchownie np. łączy ich spotykanie się na fajce i udostępnianie sobie nawzajem jakiś środków odurzających . No i to jest mój przyjaciel forever nie? To jest już szczyt bezmyślności . Jest różnica pomiędzy kumplostwem, czy koleżeństwem, a przyjaźnią.
 Tak samo jeśli chodzi o zakochanie i zauroczenie . Pewien osobnik (xD) nauczył mnie wytrwałości, tęsknić, na wysoką skalę, dzięki tej osobie wyrobiłam swoją siłę woli (pragnę napomknąć, że ta osoba mnie nie motywowała swoimi słowami lub jej obecnością, a raczej jej brakiem, tylko tym, że robię to z myślą o tej znowu osobie) odkryłam, że jest ona moim słabym punktem, który oczywiście był "dźgany" albo raczej kopany. Nauczyła (ta osoba oczywiście) mnie patrzeć na życie obiektywnie i starać się zrozumieć postępowanie innych ludzi. 

 Warto walczyć! Zawsze i wszędzie . Walczyłam, walczyłam bardzo długo, kiedy zdałam sobie sprawę, że to na nic z wielu rozsądnych powodów. Mówią, jeśli kochasz- nie poddawaj się. Ale definitywnie nasza znajomość się wypaliła, choćby z braku zainteresowania ze strony pana X. Nie chcę dopuszczać do siebie myśli, że się poddałam, ale tak jest, Jejku to do mnie kompletnie nie podobne... Po prostu walczyłam i przegrałam tą walkę (chociaż może ona nie być przegrana, jeśłi jednak próbowałeś), a jeśli wciąż myśłisz (rany, napisałam "myśłisz", ale zostawię, bo to tak słodko wygląda haha ), że się nad sobą użalam, to skończ tak myśleć, bo tylko stwierdzam fakt, mając do tego podstawę, a nawet wiele podstaw (...)
 Teraz kiedy o tym wszystkim myślę, nawet łza mi nie spłynie, choć tęsknię za takimi łzami tęsknoty. Za łzami, meh.. :|




*hidżra-tak na serio to " Emigracja Mahometa oraz jego zwolenników z Mekki..do Medyny"; mówiono o tym na historii . W moim, siostry i przyjaciółki (wspólnym) "słowniku slangu", który same wymyśliłyśmy oznacza to nie mówiąc wulgarnie prostytutkę.Dobra, niech będzie dziwka xD

sobota, 21 lutego 2015

 Przybliżę Wam trochę.. coś...
 No więc moje zamiłowanie do malowania powstało w przedszkolu. Cała grupa jadła w tym czasie obiad, ja z moją siostrą (przy okazji dodam-bliźniaczką) nigdy nie miałyśmy ochoty na publiczne jadanie obiadów z całą grupą, bo byłyśmy wstydliwe. Więc, żeby się nie zanudzić pani dawała nam kartki, a my rysowałyśmy, co prawda nie najlepiej, ale robiąc to codziennie, potem wychodząc z przedszkola i rysując dla mamy, czy dla taty "wyrobiłyśmy sobie dłonie". Ostatnio zastanawiałam się czy to wina mózgu, ręki, czy podświadomości :"uwierz w siebie, a ci się uda". Lecz to lata praktyki sprawiły, że rysuję, jak rysuję. Do tej pory to robię. Moja siostra już dawno to rzuciła. Z tego co wiem nie miała pewności siebie, bo jak mówi to przy mnie ona czuje, że nie ma talentu. Szkoda, ze stało się to trochę z mojej winy, ale gdyby naprawdę to lubiła to nie porzuciłaby tego od tak. Nasze zdolności się różniły, bo ja dążę do jak najwierniejszego odtworzenia realizmu, a ona ma bardziej rozwiniętą wyobraźnię. Zawsze wygrywała, kiedy chodziło o wymyślenie czegoś kreatywnego. I teraz (siostra) wciąż odnajduje siebie. Ja to kocham, więc nigdy tego nie zostawię, dlatego wkurza mnie, jak rodzina po obejrzeniu moich nowych prac jest zdumiona po czym dodają "obyś tego nie zmarnowała" . Och, jeśli to kocham to nie zostawię. Nie od zawsze wiedziałam, że to kocham, dopiero kiedy wyobraziłam sobie, że gdyby nie byłoby mnie na tym świecie "co ja bym zrobiła bez przyjaciółki, rodziny, bez tej właśnie pasji" to rzeczy, które kocham i nie wyobrażam sobie bez nich życia.
      Jak już mam tak mówić szczerze to jestem osobą e.. pokręconą, którą 
     wszystko denerwuje, jestem silna (lub byłam), wrażliwa, czasem wredna (czyli często, ale potrafię się do tego przyznać :D), czasami agresywna, niecierpliwa ale szczera, uczciwa, godna zaufania, marzycielska (od pewnego czasu, ale cóż nie ważne), patrzę na życie obiektywnie i jestem realistką, przeplataną optymizmem. Tylko te bliskie mi osoby znają mnie tak naprawdę, wiedzą kim jestem . A raczej-jaka jestem.  Między innymi: moje życie dzieli się na w szkole i po szkole. Jeśli miałabym każdemu, kogo poznam od razu pokazywać moje wnętrze to.. nie chcę sobie wyobrażać, ale możliwe, że tak byłoby łatwiej. Albo się do mnie przekonujesz, albo nie i koniec tematu.Wiem, jak widzą mnie inni i to mnie strasznie wkurza. Jak można kogoś oceniać, nie znając go?! Bo jak wiadomo pośród otoczenia nikt nie pokaże ci od razu swoich wad i tego wszystkiego innego ;D

1.Słucham wszystkiego, co wpadnie mi w ucho, dubstepu (ale tylko wybranego, bo niektóre to prawdziwy shit), rapu, popu, hiphop'u, alternatywny rock etc .

2.Dodam, że mam wspaniałą przyjaciółkę. Nie mieszkamy w tej samej miejscowości. Ale tęsknota mnie chyba zabije, kiedy rozstaniemy się wybierając nowe szkoły. Co prawda teraz też nie chodzimy do tej samej, ale moja siostra i przyjaciółka najprawdopodobniej będą chodzić do tej samej, a ja po za moim miastem . Już mnie "zabija" z powodu niektórych osób i "problemów zdrowotnych".(nie myśleć, że się tnę ;p , to jest puste i bezmyślne wdłg. mnie. Nie znaczy, że nie mam problemów tylko.. och, to już miał być koniec a ja tu.. ;D)


                             takie dwa malce XD                                                no..tu też :D


Kiedyś prowadziłam bloga, 2 lata temu więc trochę wyszłam z wprawy, zatem posty nie będą publikowane codziennie.